środa, 14 listopada 2012

TADAIMA~OKAERI~RASMUS~NYAPPY

Czeeeeść! キタ━━━ヽ(ヽ(゜ヽ(゜∀ヽ(゜∀゜ヽ(゜∀゜)ノ゜∀゜)ノ∀゜)ノ゜)ノ)ノ━━━!!!!




Wybaczcie, że znowu długo nie pisałam ale początkowy brak pomysłu na notkę przyćmiło choróbsko, które mnie dopadło i w ten sposób czas ciągnął się i ciągnął... Kaszel zresztą jeszce pozostał (○´ω`)

W każdym razie wróciłam dziś z zupełnie prywatną notką bez żadnych chyba wzmianek o tym, co mogłoby w jakikolwiek sposób poszerzyć waszą wiedzę na temat współczesnej kultury popularnej Azji... choć kto wie? 

Jak już wspomniałam byłam strasznie przeziębiona w związku z czym nie za bardzo miałam możliwość wymyślenia czegokolwiek konstruktywnego. Zapewne zauważyliście na filmach, czy w programach, że w krajach azjatyckich w takich chwilach chory z reguły nosi maseczkę. Jest to spowodowane tym, że kraje te z reguły mają większą gęstość zaludnienia i możliwość epidemii jest dużo większa niż u nas. Oczywiście nastolatki nie za bardzo chcą nosić zwykłe białe maseczki higieniczne, dlatego producenci wymyślają bardzo wiele różnych wzorów. Ja jakiś czas temu dostałam od znajomej maseczkę ze wzorem uśmiechu kota z Alicji w Krainie Czarów, którą kupiła mi w tokijskim disneylandzie.(=゜ω゜)人(゜ω゜=)




Oprócz tego udało mi się kupić kilka drobiazgów w sklepie Orsay - prześliczny sweterek i spódniczkę. (`ω・)^★



Co poza tym u mnie? KONCERTOWO! (^з^)-☆
Ostatni tydzień spędziłam w Krakowie. Wybrałam się tam w niedzielę na koncert the Rasmus, a wróciłam dziś, bo wczoraj we wtorek, odbył się koncert japońskiej grupy An Cafe. Wybrałam się tam z moimi gals Judytą i Ruką. Zamieszkałyśmy w kamienicy tuż obok UJ i niedaleko starówki więc na dobrą sprawę wszędzie był super dostęp. ♪(v^_^)v




Wracając do koncertów. Publiczność na obu mile zaskoczyła. Przed koncertem the Rasmus wszyscy grzecznie stali w kolejce. Nie było przepychanek, później też żadnego "glanowania" - naprawdę grzecznie. Sam zespół także zdawał się zadowolony z występu. Chłopaki zaśpiewali nowsze i starsze kawałki. Wykonali także w wersji akustycznej kawałek w swoim ojczystym języku. Lauri dostał od fanów szalik (którym zaraz się owinął) a także flagę. Lauri rzucał też w fanów cukierkami-krówkami ze zdjęciem zespołu - udało mi się jedną złapać. Wyglądał na zadowolonego, tak jak i reszta zespołu! Po występie odbył się meet&greet. Chłopaki podpisali płyty fanom i wymienili się z nimi uściskami i zamienili parę zdań. Niestety po pewnym czasie Menadżer zaczął pośpieszać fanów i chłopaków, kazał zaprzestać rozmów z zespołem. Chłopaki jednak dalej byli mili i chyba sami zagadywali ludzi. Mnie Lauri zapytał o imię, innym także dziękował, więc na pewno nikt, mimo gróźb menadżera nie był poszkodowany. My miałyśmy dość sporo szczęścia bo dodatkowo gdy kupowałyśmy płyty okazało się że zamiast 10 zł reszty wydali nam 100 XDDDDDDDD . . .




Po koncercie the Rasmus miałyśmy jeden dzień dla siebie. Sprawdziłyśmy drogę do klubu w którym miał się odbyć kolejny koncert i spędziłyśmy resztę dnia na szwędaniu się po Krakowie - zaliczaniu standardowych miejsc, zakupach itp... Przed występem An Cafe chciałyśmy też zwiedzić podziemia pod sukiennicami - niestety okazało się że trzeba mieć rezerwację, której nie zrobiłyśmy - cóż, dzięki temu obiad się nam przedłużył. Przygotowałyśmy się jeszcze w domu po powrocie z knajpy i wyruszyłyśmy do klubu STUDIO.




Przed drzwiami już grasowała spora grupa fanów. Umówiłyśmy się tam jeszcze z Agą i Rzabą - naszymi koleżankami które dojechały do Krakowa na występ An Cafe. Spotkałam się tam także z Sebastianem - moim dobrym kolegą z czasów istnienia Asian Music Polska. Zaraz poznaliśmy też jeszcze parę osób. Najpierw do Klubu zostali zaproszeni fani z przepustkami VIP, później cała reszta. Sala była chyba nieco mniejsza niż w lokalu, w którym odbył się koncert Rasmus, ale i An Cafe nie jest zapewne tak znane w Polsce jak fiński zespół. Tym razem fani j-rocka nie wyglądali tak bardzo pstrokato jak zwykle im się zdarza - może to i lepiej - bez pajacowania, ale ciągle ładnie i miło - fajnie! Naprawdę duży pozytyw! Tłum wtoczył się do sali i upchał się pod sceną w miejscach gdzie potencjalnie mieli stać ich ulubieni członkowie zespołu. Sam zespół tak jak i chłopaki z Rasmus wyglądał na zadowolony z występu. An Cafe powiedziało do fanów parę słów po polsku, przygotowało też wiele gadżetów do zabawy z fanami. Miku - wokalista zespołu -miał także flagę którą wymachiwał - miał bardzo dobry kontakt z publicznością i angażował fanów w zabawę z zespołem. W sklepiku kupiłam sobie torbę z logo zespołu i płytę. Koncert był naprawdę bardzo udany. Z tym zespołem wiąże się dla mnie wiele pięknych wspomnień i dlatego być może był to dla mnie najważniejszy koncert jaki "zaliczyłam" w ostatnim czasie i najlepszy w ogóle. \(´∇`)~っ






Wszystkim których spotkałam w Krakowie bardzo dziękuję! Bez was to by nie było to samo! 

Stay NYAPPY!


})i({AgEpOyO })i({

.iris

16 komentarzy:

  1. Ja już chcę tam wracać! I chcę kolejnego koncertu haha
    Anyway, dziękuję kochanie za wspaniały wyjazd :*
    nyappy o(≧∀≦)o

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarobiłyście kupując płyty:)
    No to fajnie, cukierek z DNA wokalisty już masz....:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah tak szczerze to naprawdę na nich zarobiłyśmy XDDDD

      Usuń
  3. Dzięki za towarzystwo w czasie koncertu, przed i po :*:*:*
    Przeurocza maseczka, hehehe

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy lubisz takie zabawy (jak nie, to zignoruj to), ale zostałaś przeze mnie otagowana :]

    http://gabiczek.blogspot.com/2012/11/tag-liebster-blog.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo, zazdroszczę Ci, że byłaś na koncercie An Cafe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej! no .. sama bym sobie zazdrościła XDD darzę ich wielkim sentymentem ^^ <3

      Usuń
  6. Koncerty to bardzo fajna sprawa~
    Zazdroszczę maseczki ^^ Też bym taką
    chętnie sobie sprawiła haha (^w^ )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, bardzo lubię atmosfere na takich eventach mimo, że wiadomo że ludzie bywają różni neee~ heheh dzięki :)

      Usuń
  7. Maska jest boska, nie dziwię się zatem zakupowi znajomej. ♡
    I w ogóle, fantastycznie, że przeżyłaś fantastycznie konwent! Nie jestem ich fanką (wolę brzmienie choćby exist†trace, mając nadzieję, że nie odwiedzą Polski przed 2014 czy coś... chcę zarobić na bilet, jak znajdę po osiemnastce pracę, a tak, to byłby klops), niemniej widok radości fanów An Cafe — bezcenny. Gratuluję niezapomnianych przeżyć zatem! ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! bardzo dziękuję za komentarz! Ja darzę An Cafę wielką sympatią i sentymentem - słucham ich praktycznie od momentu kiedy powstali, więc dla mnie ten koncert wiele znaczył! Ale wyznam ci że podobało się też ludziom którzy na co dzień ich nie słuchają ;)

      Usuń
  8. O, jaka ładna noteczka!
    Ja bardzo żałuję, że nie mogłam pobyć w tym pięknym Krakowie kilku dni. I że zapomniałam kupić torby z logo An Cafe, ale skleroza nie boli.
    Faktycznie, najlepszy koncert ever ♥

    OdpowiedzUsuń