sobota, 8 grudnia 2012

Hej ho~moje Mikołaje x) !

Cześć moi mili! 



Jak tam u was? Zima na dobre zawitała do Polski więc pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że wszyscy jesteście zdrowi.  ((´∀`*))ヶラヶラ
Lubicie zimę? Ja szczerze powiedziawszy wolę kiedy jest ciepło a słoneczko grzeje mi buzię o(°ω°メ)O))
Późna wiosna i lato to jest to. W ogóle bardziej lubię układać sobie stylizacje letnie niż zimowe... W chłodnym okresie zawsze mam z tym większy problem... A wy? Wolicie swoje letnie czy zimowe ubrania? (´・д・`=´・д・`)

U mnie dużo śniegu, u was też?((-ω-。)(。-ω-))

Oczywiście Zima ma też pewne plusy. Śnieg wygląda naprawdę bardzo ładnie... A jeśli pogoda dopisze naprawdę da się nim cieszyć. Zauważyłam też, że znów do łask wróciły buty EMU. Lubicie je? Zapewne mają w sobie jakiś rodzaj uroku, bo nawet ja uważam, że zdarza się, że wyglądają naprawdę słodko, ale niestety ciągle też myślę, że są straszliwie bezkształtne i stopa w nich wygląda jak u yeti >.>;;; haha... Co nie zmienia faktu, że odpowiednio dobrane mogą wyglądać uroczo... A wy macie takie buty? A może kompletnie wam się nie podobają? Tak czy owak, na pewno wciąż są na topie, choć osobiście uważam, że dużo ładniej wyglądają różne ich "przeróbki", czy też po prostu buty inspirowane EMU.


Ale ale, moi drodzy, minęły przecież mikołajki! Czy dostaliście jakieś fajne prezenty, którymi chcielibyście się pochwalić? A może to u was taki dzień, jak każdy inny? Pozostając w temacie butów, mi Mikołaj przyniósł prześliczne kapciuszki... (´ゝз・)─☆

Kawaii daneee?(*∩ω∩)

A jak przygotowania do świąt? Rozpoczęte? Wasze portfele, są już szczuplejsze czy jeszcze, cieszą się "pełnymi brzuszkami"? Ja powoli rozglądam się w poszukiwaniu... to znaczy mój wewnętrzny Mikołaj, zlecił mi polowanie na prezenty. Ponieważ w końcu oddałam pierwszy rozdział swojej pracy magisterskiej, mogę  w końcu skupić się na wykonaniu tej misji...  o(°▽°)/ ha! Więc jak to mówią, FAITO! 

})i({ AgEpOyO! })i({


.iris })i({

środa, 14 listopada 2012

TADAIMA~OKAERI~RASMUS~NYAPPY

Czeeeeść! キタ━━━ヽ(ヽ(゜ヽ(゜∀ヽ(゜∀゜ヽ(゜∀゜)ノ゜∀゜)ノ∀゜)ノ゜)ノ)ノ━━━!!!!




Wybaczcie, że znowu długo nie pisałam ale początkowy brak pomysłu na notkę przyćmiło choróbsko, które mnie dopadło i w ten sposób czas ciągnął się i ciągnął... Kaszel zresztą jeszce pozostał (○´ω`)

W każdym razie wróciłam dziś z zupełnie prywatną notką bez żadnych chyba wzmianek o tym, co mogłoby w jakikolwiek sposób poszerzyć waszą wiedzę na temat współczesnej kultury popularnej Azji... choć kto wie? 

Jak już wspomniałam byłam strasznie przeziębiona w związku z czym nie za bardzo miałam możliwość wymyślenia czegokolwiek konstruktywnego. Zapewne zauważyliście na filmach, czy w programach, że w krajach azjatyckich w takich chwilach chory z reguły nosi maseczkę. Jest to spowodowane tym, że kraje te z reguły mają większą gęstość zaludnienia i możliwość epidemii jest dużo większa niż u nas. Oczywiście nastolatki nie za bardzo chcą nosić zwykłe białe maseczki higieniczne, dlatego producenci wymyślają bardzo wiele różnych wzorów. Ja jakiś czas temu dostałam od znajomej maseczkę ze wzorem uśmiechu kota z Alicji w Krainie Czarów, którą kupiła mi w tokijskim disneylandzie.(=゜ω゜)人(゜ω゜=)




Oprócz tego udało mi się kupić kilka drobiazgów w sklepie Orsay - prześliczny sweterek i spódniczkę. (`ω・)^★



Co poza tym u mnie? KONCERTOWO! (^з^)-☆
Ostatni tydzień spędziłam w Krakowie. Wybrałam się tam w niedzielę na koncert the Rasmus, a wróciłam dziś, bo wczoraj we wtorek, odbył się koncert japońskiej grupy An Cafe. Wybrałam się tam z moimi gals Judytą i Ruką. Zamieszkałyśmy w kamienicy tuż obok UJ i niedaleko starówki więc na dobrą sprawę wszędzie był super dostęp. ♪(v^_^)v




Wracając do koncertów. Publiczność na obu mile zaskoczyła. Przed koncertem the Rasmus wszyscy grzecznie stali w kolejce. Nie było przepychanek, później też żadnego "glanowania" - naprawdę grzecznie. Sam zespół także zdawał się zadowolony z występu. Chłopaki zaśpiewali nowsze i starsze kawałki. Wykonali także w wersji akustycznej kawałek w swoim ojczystym języku. Lauri dostał od fanów szalik (którym zaraz się owinął) a także flagę. Lauri rzucał też w fanów cukierkami-krówkami ze zdjęciem zespołu - udało mi się jedną złapać. Wyglądał na zadowolonego, tak jak i reszta zespołu! Po występie odbył się meet&greet. Chłopaki podpisali płyty fanom i wymienili się z nimi uściskami i zamienili parę zdań. Niestety po pewnym czasie Menadżer zaczął pośpieszać fanów i chłopaków, kazał zaprzestać rozmów z zespołem. Chłopaki jednak dalej byli mili i chyba sami zagadywali ludzi. Mnie Lauri zapytał o imię, innym także dziękował, więc na pewno nikt, mimo gróźb menadżera nie był poszkodowany. My miałyśmy dość sporo szczęścia bo dodatkowo gdy kupowałyśmy płyty okazało się że zamiast 10 zł reszty wydali nam 100 XDDDDDDDD . . .




Po koncercie the Rasmus miałyśmy jeden dzień dla siebie. Sprawdziłyśmy drogę do klubu w którym miał się odbyć kolejny koncert i spędziłyśmy resztę dnia na szwędaniu się po Krakowie - zaliczaniu standardowych miejsc, zakupach itp... Przed występem An Cafe chciałyśmy też zwiedzić podziemia pod sukiennicami - niestety okazało się że trzeba mieć rezerwację, której nie zrobiłyśmy - cóż, dzięki temu obiad się nam przedłużył. Przygotowałyśmy się jeszcze w domu po powrocie z knajpy i wyruszyłyśmy do klubu STUDIO.




Przed drzwiami już grasowała spora grupa fanów. Umówiłyśmy się tam jeszcze z Agą i Rzabą - naszymi koleżankami które dojechały do Krakowa na występ An Cafe. Spotkałam się tam także z Sebastianem - moim dobrym kolegą z czasów istnienia Asian Music Polska. Zaraz poznaliśmy też jeszcze parę osób. Najpierw do Klubu zostali zaproszeni fani z przepustkami VIP, później cała reszta. Sala była chyba nieco mniejsza niż w lokalu, w którym odbył się koncert Rasmus, ale i An Cafe nie jest zapewne tak znane w Polsce jak fiński zespół. Tym razem fani j-rocka nie wyglądali tak bardzo pstrokato jak zwykle im się zdarza - może to i lepiej - bez pajacowania, ale ciągle ładnie i miło - fajnie! Naprawdę duży pozytyw! Tłum wtoczył się do sali i upchał się pod sceną w miejscach gdzie potencjalnie mieli stać ich ulubieni członkowie zespołu. Sam zespół tak jak i chłopaki z Rasmus wyglądał na zadowolony z występu. An Cafe powiedziało do fanów parę słów po polsku, przygotowało też wiele gadżetów do zabawy z fanami. Miku - wokalista zespołu -miał także flagę którą wymachiwał - miał bardzo dobry kontakt z publicznością i angażował fanów w zabawę z zespołem. W sklepiku kupiłam sobie torbę z logo zespołu i płytę. Koncert był naprawdę bardzo udany. Z tym zespołem wiąże się dla mnie wiele pięknych wspomnień i dlatego być może był to dla mnie najważniejszy koncert jaki "zaliczyłam" w ostatnim czasie i najlepszy w ogóle. \(´∇`)~っ






Wszystkim których spotkałam w Krakowie bardzo dziękuję! Bez was to by nie było to samo! 

Stay NYAPPY!


})i({AgEpOyO })i({

.iris

sobota, 13 października 2012

你好~!

Hej hooo ワーイ♪♪\(^ω^\)( /^ω^)/♪♪ワーイ 


Co tam u was? Mam nadzieję że wszystko dobrze!
Dzisiejsza notka nie będzie miała raczej żadnego motywu przewodniego. Totalny random! Trochę o szkole, trochę o najnowszych nabytkach.
A więc co u mnie? Chyba do przodu!

Zajęcia na uniwersytecie rozpoczęły się jak zawsze od totalnego zamieszania. Ale.. jakże mi tego rozgardiaszu brakowało. Zwłaszcza ludzi..

W końcu nadszedł też czas na pierwsze zajęcia z języka chińskiego! Bardzo się cieszę! Ponieważ na Tajwan mam zamiar wrócić, doszłam do wniosku, że jakieś podstawy języka na pewno mi się jednak przydadzą. Poza tym, z pewnych względów potrzebny jest mi papier egzaminacyjny. Razem ze mną na zajęcia chodzą moje kochane uniwersyteckie galfriends Ru chan i Judyta (≧ω≦)b
Jest świetnie. Mamy super sympatyczną młodą lektorkę. Co prawda tony, na pewno będą dość trudne do opanowania, ale trzymajcie za nas kciuki! YE━━━━━━ d(゜∀゜)b ━━━━━━S
Póki co muszę ustalić jeszcze terminy tegorocznych zajęć z japońskiego... 

W każdym razie - ten rok upływać mi będzie pod znakiem pracy magisterskiej. Piszę o Sherlocku Holmesie (nie wchodźmy w szczegóły) więc kupiłam sobie nową książkę *^o^*Narazie jest nieźle...



Poza tym przyszły do mnie moje nowe circle lenses! W końcu! Princess Mimi Apple Green. 




Soczewki kupiłam, tak jak ostatnio, na stronie http://eyecandylens.com/Przyszły w ślicznym różowym pudełeczku. Buteleczki zawierały też oczywiście naklejki ze zdrapką dzięki, której można sprawdzić autentyczność produktu na stronie producenta - firmy GEO. Dołączony był też pojemniczek do przechowywania "kontaktów", a także "wizytówka", na której można zapisać datę otwarcia opakowania oraz przeurocza "instrukcja obsługi". 




Mimo, że soczewki są większe niż moje poprzednie Neo Celeb Green jedynie o pół milimetra (Princess Mimi mają 15mm) , dla mnie ta różnica była bardzo widoczna... Pomyślałam nawet, że dopóki nie zrobiłam makijażu wyglądałam jak totalny kosmita! Mimo wielkości soczewki są bardzo wygodne - praktycznie nie czuje się ich na oku. (○´ω`) 
Wszyscy wiemy już jak Princess Mimi wygladają na Tsubasie Masuwace, a oto jak wyglądają na mnie: 



Mają zbliżony kolor do moich poprzednich Celeb Green, ale nieco cieńszy czarny obrys. Podobają mi się! A Wy? Co myślicie? (´・ω・`)。。

})i({ AgEpOyO })i({


.iris })i({


środa, 3 października 2012

☆ Spotkania, Moon Cake i prezenty ☆



Hej!~〜(^∇^〜)

Wrzesień minął nam jak z bicza strzelił. Oznacza to, że uczniowie już dawno zapomnieli o wakacjach a studenci muszą pogodzić się z tym, że i dla nich skończył się czas lenistwa. Tym samym postanowiłam rozliczyć się z wrześniem na blogu. Podzielić się z Wami moimi nabytkami, tudzież zdobyczami oraz opowiedzieć o pewnej ciekawej rzeczy związanej ze spotkaniami w Azji. Głównym przykładem będzie oczywiście Tajwan jako, że mogę opisać własne wrażenia dotyczące tej kwestii. 

We wrześniu, w związku ze zbliżającym się końcem "laby", miałam okazję spotykać się ze znajomymi częściej niż zwykle. Spotykaliśmy się w domach, knajpach lub restauracjach. To na sushi to też chińszczyznę. Po jednym z takich spotkań wpadłam na to by podzielić się z Wami pewnym faktem.
Wszyscy wiemy jak wygląda sprawa ze spotkaniami w Polsce. Idziemy, dajmy na to, na pizzę - jemy, gadamy dzielimy się ceną i każdy płaci za swoje - jednym słowem - wszyscy jesteśmy kwita. Na Tajwanie jest nieco inaczej. Jeśli chodzi o spotkania, w których uczestniczyłam, praktycznie zawsze płaciła osoba zapraszająca. Nie ważne ile osób liczył sobie taki "obiad". Zdarzało się się, że spotykaliśmy się grupą dziesięcio, czy piętnastoosobową i płaciła jedna osoba. Czasami były to kwoty rzędu, w przeliczeniu, kilkuset złotych - a jednak było to w dobrym tonie. Założenie - następnym razem to osoba płacąca będzie osobą zaproszoną. Ciekawe? 
Ponieważ 30 września obchodzony był Moon Festival (czyli Święto Środka Jesieni), a mi na Tajwanie zdarzyło się uczestniczyć w wydarzeniu poświęconym wspólnemu robieniu tradycyjnego Moon Cake, na deser poczęstuję was kilkoma tajwańskimi zdjęciami moich wypieków z tamtego czasu!~ヾ(*⌒ヮ⌒*)ゞ





Niestety wszystkie instrukcje jakich udzielano nam na warsztatach były naturalnie po chińsku w związku z czym ciężko byłoby mi odtworzyć ten rytuał w Polsce. Naprawdę ubolewam bo ciasto bardzo mi smakowało. Moje wypieki miały ananasowe nadzienie ヘ( ̄ω ̄ヘ) mmm.... 

Do tematu spotkań być może jeszcze kiedyś wrócę. Póki co pochwalę się jeszcze paroma rzeczami.
Jedna z moich przyjaciółek po powrocie z Japonii sprawiła mi mały prezent, z którego bardzo się cieszę. 


Słodycze, nowe gadżety z Rilakkumą, którego kocham, do kolekcji i rzęsy~! ლ(|||⌒εー|||)ლ


są to Anmiel type 200 Cute oraz Diamond Lash little devil eye (✿ ♥‿♥) Jestem nimi zachwycona. Tu zdjęcia firmowe, bo na moim zdjęciu Diamond lash są już bez pudełka (podzieliłyśmy się nimi z przyjaciółkami):


Jeśli chodzi o inne zdobycze kupiłam sobie spinkę (?), która być może pozwoli mi uniknąć zbyt natarczywego tapirowania włosów w przypadku niektórych fryzur. Mam nadzieję że się sprawdzi. Mimo że kształt nie jest do końca dopasowany do głowy i człowiek czuje się nieco niepewnie, urządzenie trzyma się i raczej nie wypada - mam nadzieję, że uda mi się nauczyć z niego dobrze korzystać. (ღ˘⌣˘ღ)


Na zakończenie podzielę się jeszcze z wami moją ulubioną stylizacją zeszłego miesiąca. Ponieważ wrzesień jest miesiącem, który jest niejako preludium do jesieni postanowiłam połączyć rzeczy z grubszych i cieńszych materiałów. Wydaje mi się, że fajnie ilustruje to atmosferę tego ni to zimnego ni to ciepłego miesiąca. Do jej stworzenia posłużyłam się sweterkiem i torebką z MANGO, spódnicą - sama nie wiem skąd - zapewne z jakiegoś bazarku oraz butami z Tally Weijl. Spinkę dostałam od mojej kochanej Ru na imieniny. Zdaje się, że pochodzi ze sklepu Claire's. Koraliki - muszelki - naprawdę nie pamiętam - chyba kiedyś dostałam od babci (。’▽’。)♡ O Pasek nawet nie pytajcie, bo choćbym chciała sobie nie przypomnę...XD.. jest marki GAP ^^


Swoją drogą zareklamuję także fakt, że Ru także założyła bloga. Być może dzięki wam szybciej rozwinie się w roli bloggerki? Pomóżcie jej!~
Oto adres: http://flowerofalchera.blogspot.com/ (‘∀’●)♡ Życzę jej jak najlepiej z własnym blogiem - musimy się wspierać~!
GYARUFRIENDS4EVER

A... Jeśli chodzi o mnie poczęstuję was jeszcze małym reliktem z czasów Tajwanu... Zdjęcie zrobiłam chyba w jakiejś galerii handlowej:

hahah.. to były czas(*°∀°)=3 Nie śmiejcie się proszę!~ Mam nadzieję, że się nie zanudziliście na śmierć... (✿◠‿◠)  Tyle na dziś...a teraz spać! Rano szkoła...

})i({ AgEpOyO })i({


.iris })i({


sobota, 1 września 2012

☆Tadaima! - Czyli, wróciłam. A razem ze mną morze, pokazy mody i życie☆

Cześć! 
Witajcie z powrotem! v(*’-^*)-☆ 

Wakacje zbliżają się ku końcowi. Część z Was zapewne kończy je tym weekendem inni mają przed sobą jeszcze miesiąc.. pozostali albo już skończyli albo jeszcze nie zaczęli... W każdym razie moje były dość zagmatwane, dlatego nie miałam zbytniej okazji zajrzeć na bloga. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie? (≧ω≦)b 

Dzisiejszy wpis nie będzie poświęcony żadnemu konkretnemu zagadnieniu z zakresu kultury Japonii, Tajwanu lub innego kraju. Poświęcę go wyjątkowo sobie i temu co się stało kiedy mnie tu nie było. Mam nadzieję, że was to nie zanudzi na śmierć (○´ω`) 

Podzielę posta na kilka części, aby był wygodniejszy do czytania. σ(゜∀゜) 

  1. MORZE, MORZE... a może... (○^ω^) 

Zacznijmy więc od wakacji. Ja swoje spędziłam nad morzem. Był to camping, w związku z czym warunki do bycia GAL były ograniczone. Mimo wszystko starałam się trzymać fason. Oczywiście wychodzenie na plażę w pełnym makijażu gyaru byłoby oczywiście, w tamtym momencie, pomysłem dość kosmicznym (umówmy się, że wchodzenie do wody w naprawdę PEŁNYM makijażu jest prawie tak wieśniackie, jak chodzenie latem w glanach ~_~;) , w związku z czym ograniczałam się do niezbędnego minimum. Poza plażą oczywiście starałam się być tak dobrą gyaru, jak tylko było to wtedy możliwe.




Bawiłyśmy się świetnie. Nie obeszło się też bez wizyty w wesołym miasteczku. A wy? lubicie wesołe miasteczka? Dla mnie osobiście to świetna rozrywka. Niestety nie mam okazji zbyt często bawić się w takich miejscach.. szkoda! (´・ω・`)。。




haha niestety moja fryzura nie wytrzymywała każdego przejazdu (((;゜Д゜)) 
Oczywiście nie obyło się też bez wyjść na miasto i w tzw. "plener".




Zdecydowałyśmy się też na, moim zdaniem, świetną pamiątkę w postaci pocztówki ze zdjęciem. Nie jest to może tak fantazyjne jak PURIKURA, ale wciąż jest świetną zabawą!


2. Fashion weekend! 

 Jednak wyjazd nad morze nie był jedyną ciekawą rzeczą. W moim rodzinnym mieście Białymstoku odbywał się modowy event Fashionable East, którego jak na gyaru przystało, opuścić nie mogłam. Uważam, że gyaru (a zwłaszcza gaijin gyaru) jako dziewczyna zainteresowana modą i trendami nie powinna ograniczać się tylko do tego co azjatyckie.. Możliwe, że inspirację odnajdziemy w tym, co rodzime i dzięki temu ubarwimy swój własny styl!


Dodatkowym bodźcem, który zmobilizował mnie do udziału w wydarzeniu była wystawiana tam kolekcja mojej koleżanki, jeszcze z czasów gimnazjum, Pauliny Matuszelańskiej. Jej kolekcję "origami", inspirowaną japońską sztuką składania papieru, możecie znaleźć tutaj
Całe wydarzenie było, moim zdaniem, bardzo fajnym doświadczeniem i z całą pewnością mogę polecić Wam udział w tego rodzaju eventach. Niestety nie dane było mi uczestniczyć w warsztatach projektowania mody... za późno się dowiedziałam, a szkoda... Może następnym razem! (`ω・)^★

3. Shopping i życie codzienne. 

No dobra. Dział "pochwal się" jest nie unikniony. Moje ostatnie zakupy nie były jakieś wielkie ale... nie sposób się nie pochwalić... Przede wszystkim buty...


Wybaczcie nieskromność, ale są tak piękne, że jak tylko je zobaczyłam wiedziałam, że muszę je mieć. Mój nabytek pochodzi ze znanej sieciówki Tally Weijl. Od razu skojarzyłam ten fason z modelkami gyaru - zwłaszcza z magazynu Ageha. Moim zdaniem buty są świetne dla fanek takiego stylu! 

Kolejna rzecz jaka wpadła w moje ręce to torebka ze sklepu Orsay imitująca fason Hermesa.


Zdjęcie może nie do końca korzystne (znalezione w sieci, jest za późno by robić zdjęcia ~~), ale w "realu" torba prezentuje się pięknie! 

Kolejną rzeczą jaką sobie sprawiłam jest sukienka - także z Orsaya. Nie mam zdjęcia w związku z czym odeślę was do STRONY
 Kupiłam taką w kolorze białym i różowym paskiem. Fason jest prosty, ale jakże uroczy! Kokardeczka na pasku dodaje wiele uroku. Materiał kojarzy się z projektami Chanel. Od razu mnie urzekła! 

A propos Chanel - być może to nowy trend? W czasie wizyty w galerii handlowej w kolekcjach sieciówek zauważyłam rzeczy inspirowane stylem tej marki. Ubrania w typowo Chanelowskim fasonie zauważyłam nie tylko w Orsayu ale także w MANGO i, o ile dobrze pamiętam, w H&M. Nie narzekam - to bardzo ładny styl. 

Ponieważ zbliża się jesień, w orsayu zawiesiłam też oko na płaszczu. Ponownie mamy tu do czynienia z czymś z pogranicza Chanel i LizLisy... istne cudeńko! Mam nadzieję, że będzie jeszcze w sklepie kiedy po niego wrócę!


Jak się okazuje jeśli dobrze się rozejrzeć możemy w naszych sklepach znaleźć rzeczy w stylu gyaru! Więc nie załamujmy się brakiem dostępu do azjatyckich sklepów! 

Moim odkryciem kosmetycznym sezonu jest zaskakująco pozytywny krem firmy Eveline. Jest to kosmetyk określany przez producenta mianem Blemish Base, (NIE Blemish Balm!), bo może być on używany zarówno jako baza jak i podkład.


W tym momencie zapewne większość z was patrzy na ów krem przez pryzmat zachodnich BB (nie lubię określenia "podrabiane BB", "nieprawdziwe BB" lub "fake BB" bo BB nie jest marką/firmą tylko typem kosmetyku, a wiadomo, że odbiorca zachodni ma odmienne potrzeby od azjatyckiego. Wiadomo też, że część z nich to raczej zwykłe kremy tonizujące, ale nie o to chodzi) - nie róbcie tego! 
Być może zaskoczę was moją opinią - to bardzo dobry kosmetyk, który pielęgnuje cerę. Kupiłam go po tym jak skończył się mój krem z podkładem Olay. Przyznam, że jako osoba nie mająca zbytnich problemów z cerą postanowiłam zaryzykować z Eveline z powodu niskiej ceny. Pomyślałam - "skoro mają dobre odżywki do paznokci i do rzęs, to ich krem raczej mi nie zaszkodzi". Miałam rację. Kosmetyk generalnie spełnia wszystkie kryteria jakie producent oferuje na etykiecie. Jest lekki i świetny na lato. 
Używam go już prawie miesiąc i skóra na twarzy jest przyjemnie miękka i gładka. Początkowo krem wydawał mi się nieco za ciemny (trzeba uważać przy nakładaniu, bo jest bardzo lekki przez co można przedobrzyć), ale bardzo szybko dopasowuje się do skóry wyrównując koloryt. Nie jestem pewna jak ocenić krycie, bo jak mówiłam nie mam w sumie problemów z cerą.. jedno jest pewne - dla mnie starcza ^^. Co więcej nie spływa i trzyma się ładnie cały dzień! Dlatego uważam, że śmiało możecie użyć go jako alternatywę dla podkładu lub właśnie jako bazę. Myślę, że może też posłużyć jako kosmetyk "zastępczy" jeśli akurat czekacie na dostawę swojego azjatyckiego kremu BB (´・ω・`). Oczywiście nie zapominajmy, że każda cera inaczej może zareagować na dany kosmetyk.


Kochani, nie bójmy się czasami zaufać polskim producentom! Myślę, że czasem z czystej ciekawości warto zwrócić na nie uwagę, można miło się zaskoczyć - tak jak ja (=゜ω゜)人(゜ω゜=). 

A propos makijażu... oto ja w trakcie (taaaka skupiona!):


i po 。(*´∇`)´∇`*) 。:


Haha.. jak makijaż zmienia człowieka... A wy odważyłybyście zrobić sobie zdjęcia przed i po? 

 AgEpOyO })i({
.iris })i({